Przypadki - Broń żołnierza polskiego

 Statystyki
wg Stefana Jerzego Siudalskiego
Przejdź do treści

Przypadki

Przypadek tygrysa co uciekł w Warszawie z klatki.
Film na końcu strony

Podczas próby uśpienia tygrysa został zabity weterynarz. 
Przez tygrysa? 
Nie, przez policjanta który był po prostu źle wyszkolony.

A na podstawie czego takie wnioski?

Policjant miał przy sobie broń krótką  na amunicję kalibru 9 Makarowa /wg prasy a wg forum militaria rewolwer/. Ta amunicja ma energię 300 J /rewolwer wg tego samego źródła był na amunicję .38 Specjal czyli podobna energia jak Makarowa/. Dla zabicia jelenia potrzeba użyć amunicji przynajmniej o energii 2000 J. Logicznym jest, że dla zabicia tygrysa potrzebna jest jeszcze większa energia. Mając broń z amunicją o energii 300 J można było jedynie rozdrażnić tygrysa lub zabić człowieka. Policjant chcąc ratować weterynarza strzelił do tygrysa lecz trafił podnoszącego się z ziemi weterynarza. Dla zabicia człowieka strzałem w głowę zwykle wystarcza nawet 100 J czyli te 300 J to nawet z nadmiarem.
Gdyby policjant był wyszkolony pod kątem skuteczności amunicji nie doszło by do tragedii.
A jak by wystrzelał cały magazynek do tygrysa czyli sześć naboi po 300 J?

Rozdrażniłby tylko tygrysa - szansa na jego zabicie była znikoma ponieważ tym rodzajem amunicji niewiele mógł osiągnąć ale o tym powinien policjant usłyszeć na szkoleniu a nie na sali sądowej.

To trzeba policjantów szkolić na polowania na tygrysy?
Nie, w Polsce zdarzają się agresywne, nasze, rodzime zwierzęta – zabłąkany jeleń, łoś, kozioł sarny czy odyniec i te zwierzęta   mogą być na tyle groźne, że może okazać się konieczne użycie broni w celu ich zabicia bo np. weterynarz może być za godzinę a działać trzeba natychmiast.
Ciekawostką jest to, że dzikie zwierzęta np. jelenie atakują ludzi nie rogami a racicami.
Gdyby policjant wiedział jaka jest potrzebna energia dla zabicia dzika, sarny czy jelenia to by wiedział, że dla zabicia tygrysa, lwa konieczna jest energia zdecydowanie większa.
Czy tylko ten policjant był tak niedoszkolony?

Niestety nie – w Polsce powszechny jest brak znajomości amunicji i skutków jej użycia co jest groźne ponieważ dotyczy także służb których funkcjonowanie jest bezpośrednio związane z używaniem broni.
Czy rzeczywiście jest tak źle?

Na jednej z uczelni kształcącej ludzi  którzy mają się zajmować ochroną na zadane pytanie kto ze słuchaczy posiada  broń na 150 osób podniosło rękę 140.
Po zadaniu następnego pytania – kto się zna na amunicji – podniosła rękę jedna osoba.
Po uściśleniu o co chodzi w pytaniu, jaki zakres znajomości amunicji jest brany pod uwagę jeszcze cztery osoby podniosły rękę a sprawdzianem wiedzy miało być rozpoznanie 7 do 10 rodzajów amunicji z kilkunastu jakie ci słuchacze powinni znać /tyle jest w polskich normach na kuloodporność/.    
W rzeczywistości okazało się, że z tych pięciu osób tylko 3 były wstanie bezbłędnie rozpoznać  7 rodzajów amunicji pomimo tego, że pokazywane atrapy amunicji miały na denkach wybite dane umożliwiające pełną  identyfikację!
Bez zmiany podejścia do broni osób odpowiedzialnych za tworzenie i egzekwowanie prawa, a także ustalających zakres szkoleń,  dostępności broni, łatwo dostępnych zezwoleń kolekcjonerskich czy tak podstawowej sprawy jak stosowanie się do Dyrektyw Unijnych kuriozalna, żenująca sytuacja  broni i jej użytkowników w Polsce nie znormalnieje.
Jak reaguje lew postrzelony amunicją około 3.000 /słownie trzy tysiące/ J?
A proszę popatrzeć!


Ale policjanci twierdzą, że on chciał odstraszyć tygrysa.
Czym?
Hukiem?
Czy może pociskiem o energii 300 J?
Jak by trafił tygrysa to by go tylko jeszcze bardziej rozzłościł i by było tak jak na tym filmie.
=====
"Po ataku tygrysa weterynarz wstaje. Jednocześnie rozlega się kanonada. Weterynarz znowu pada, tym razem trafiony policyjną kulą. Policjanci gonią tygrysa i ciągle strzelają. Wygląda to jak w marnym filmie. Niektórzy z policjantów, kontynuując pościg, kryją się za przeszkodami, tak jakby gonili uzbrojonego bandytę, a nie tygrysa. W sumie, jak policzono w śledztwie, funkcjonariusze oddali 57 strzałów. To była istna kanonada."
57 strzałów - dobry wynik ale to niestety jest dowód na całkowity brak wyszkolenia biorących udział w akcji.


Wrony na polu

Dobre kilka lat po Wielkiej Wojnie, zwanej dziś Pierwszą Wojną Światową, młodzi ludzie  strzelali z Lebela do wron wyjadających oziminy posiane na odległej górce. Od miejsca gdzie stali do wron było prawie kilometr. Ta górka była łagodna a za nią jak to za górką była niewidoczna, bo jakże mogło być inaczej dolinka.

Strzelali do tych wron strzelali, strzelali, ogromnie zadowoleni że straszą wrony bo z tej odległości trafienie wrony graniczyło z cudem. Jak się znudzili to poszli do domów.
Pod wieczór wybuchła awantura. Krowy nie można przyprowadzić z pastwiska bo jest całkiem, ale to całkiem nieżywa.
Krowa pasła sie w dolince za wzgórzem, za tymi wronami co strzelając straszyli.
Który krowę ustrzelił?
A jak ustalić?
Musieli strzelcy i ich rodzny złożyć się na krowę.
Warto zapamiętać tę historię jako przestrogę.

Wojna Zimowa

Podczas Wojny Zimowej która toczyła się między Finlandią a ZSRR na przełomie 1939 i 40 roku, straty wśród żołnierzy Armii Czerwonej były wielokrotnie większe niż Finów. Z wielu czynników, które miały wpływ na takie dysproporcje w stratach warto, przy okazji omawiania skutków użycia broni zwrócić uwagę na jeden – Finowie użyli  w dużej liczby pistolety  maszynowe Suomi zasilane amunicją 9 Para. Pociski tej amunicji mają energię około 500 J i w trakcie walk okazało się, że dla skutecznego i pewnego wyeliminowania żołnierza ACZ  musiał on dostać trzy trafienia z Suomi.
Tak było z pierwszymi, źle ubranymi i źle odżywionymi  rzutami  sowieckich żołnierzy. Gdy podciągnięto na front świeże jednostki których żołnierze, byli wypoczęci, dobrze odżywieni,  mieli dobre, grube, ocieplone okrycia zewnętrzne  okazało się, że dopiero pięć trafień gwarantowało wyeliminowanie żołnierza.
Do tych  informacji konieczne jest jedno uzupełnienie – wtedy, podczas tamtej wojny strzelano z  pistoletów maszynowych na dystansach około 200m i większych czyli na odległościach dziś uznawanych za zbyt duże aby ostrzał amunicja np. 9 Para był skuteczny.
W przedwojennych publikacjach można spotkać informację, że potwierdzeniem skuteczności pocisku jest przestrzelenie sosnowej deski o grubości  25 mm. Pocisk naboju 9 Para przy długości lufy zbliżonej do lufy pistoletu Suomi przebijał na odległości 300m sosnowa deskę o grubości 13 mm.

Sprawa postrzelenia się byłej minister

Tragiczne wydarzenie którego reperkusje i dziś i za wiele lat jeszcze będą widoczne i będą długo jeszcze omawiane a których dzisiejsza ocena jest  przykładem i potwierdzeniem niewiarygodnego wręcz braku wiedzy, także ludzi na wysokich stanowiskach, na temat broni i skutków jej użycia.
Wszystkie doniesienia mediów o tej śmierci używają, jako pewne, określenia „samobójstwo”. Tymczasem nic nie wskazuje na samobójstwo a jedynie na próbę samookaleczenia się byłej minister. Jeśli doniesienia prasowe, które czytałem, były zgodne z prawdą to rewolwer był załadowany amunicją  specjalną,  której rolę pocisków pełnią rolę bardzo mocne woreczki ze śrutem. Taka amunicja jest produkowana w Polsce od wielu lat przez Mesko. Konstruowana ona była z przeznaczeniem do użycia wszędzie tam gdzie ważniejsze jest powstrzymanie czy zniechęcenie ewentualnego napastnika bez czynienia mu szkody czy stwarzania zagrożenia życia – i jako taka – nie czyniąca szkody -  jest ona sprzedawana.
Amunicja specjalna do jakiej zaliczane są naboje kalibru „.38 Specjal”, Komar, Osa i Szerszeń mają energie kolejno 94, 135 i 184 J. Nabój o najniżej energii, czyli Komar, ma przy wylocie lufy energię ponad dwukrotnie większą niż 40J czyli energię uznawana za bezpieczną ale powodującą szok. Tyle, że po wystrzale woreczek ze śrutem rozwija  się, zwiększając wielokrotnie powierzchnię przez co  bardzo szybko traci energię tak, że strzelanie na odległości większe niż 20 m może nie być skuteczne.
Jeśli na 140 posiadaczy broni którzy pracują w służbach związanych z naszym bezpieczeństwem zaledwie jeden znał się – jak w przykładzie tu przytoczonym -  na amunicji to należy wykluczyć, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że Pani MInister , jak i absolutna większość  ludzi w Polsce nie miała świadomości  czym różni w skutkach się strzał z rewolweru amunicją specjalną /woreczki ze śrutem/ na odległość np. 10 m od strzału z przystawienia. Powszechność głoszenia, zarówno w mediach jak na komisji sejmowej,  wersji o samobójstwie świadczy, moim zdaniem, o niewiarygodnie niskim poziomie wiedzy na temat broni  i skutków jej użycia w Polsce.
Na marginesie:
Pierwsze  posiedzenie komisji sejmowej w sprawie śmierci Blidy odbyło się dnia 11  stycznia 2008 roku, dziś mamy marzec 2011 roku a komisja wciąż nie zakończyła swoich prac.
Na marginesie
: Przez roku pracy komisji w protokółach używane jest określenie "broń". Po roku intensywnych prac pojawia się informacja, że tą bronią był rewolwer Astra a amunicją naboje specjalne /38 Specjal/ typu Osa czyli o energii około 135J. Członkowie komisji dowiadują się, że rewolwer nie ma bezpiecznika i nie musi byc tak jak pistolet przeładowany. Jakoś nikt z komisji nie pyta czy można rewolwer przeznaczony do amunicji .357 Magnum załadować amunicją 38 Specjal ale pewnie dlatego, że skoro był taką amunicja załadowany to znaczy, że można.
Na marginesie:
Przewodniczący komisji był ministrem MSWiA wtedy gdy policjanci pomylili amunicję  w Łodzi  i zabito dwoje całkiem niewinnych ludzi. Nie przypominam sobie aby powołano wtedy komisję sejmową.

Ile zapłaciliśmy z naszych kieszeni za nieudolnie prowadzoną komisję?

"Gazeta wylicza, że najdroższa jest komisja badająca okoliczności śmierci Barbary Blidy. Dziennik podkreśla, że pracuje ona najdłużej, bo trzy lata i dwa miesiące i wydano na nią do tej pory 940 tysięcy zł. Niewiele mniej, bo około 850 tysięcy zł - jak wylicza "Dziennik Gazeta Prawna" - kosztuje komisja do spraw nacisków. Najkrócej działająca komisja, badająca sprawę zabójstwa Krzysztofa Olewnika, pochłonęła dotąd 523 tys. zł." ze  strony

 



Błędnie wydana amunicja

Podczas  ostatniej wojny, naszych cichociemnych, szkolono tak, że w całkowitej ciemności dostawali broń i pojemnik z wymieszanymi różnymi  rodzajami amunicji. Sprawdzianem ich wiedzy było dobranie prawidłowej amunicji do broni.
Podczas tłumienia zamieszek  w Łodzi, kilka lat temu,  policjantom zabrakło amunicji z pociskami gumowymi do rozpędzania młodzieży. Wysłano po amunicję do magazynu w komendzie. Wydano tam amunicję – tyle, że nie pociskami gumowymi  a z pociskami typu breneka. Efekt kilka osób rannych  i dwie ofiary śmiertelne w tłumie.
Czy przy złym oświetleniu nie można było rozróżnić  amunicji specjalnej z pociskami gumowymi od amunicji z kulami ołowianymi?

Można by było rozróżnić i to bez problemu, gdyby policjanci przeszli odpowiednie nawet kilkunasto minutowe przeszkolenie. Po prostu waga amunicji zawierające breneki jest w sposób zdecydowanie rozróżnialny większa od amunicji z pociskami gumowymi  a na dodatek jest bez problemu wyczuwalny przesunięty do przodu środek ciężkości  tej amunicji z breneką.
Wyraźnie policjantów nie objęło przeszkolenie w rozpoznawaniu amunicji do strzelb gładko lufowych.

Są jeszcze dwa aspekty tej sprawy:

  • amunicja typu breneka ma zdecydowanie  większą energię niż ta z pociskami gumowymi /ma około dziesięć razy większą energię/ i jest to istotna wyczuwalna różnica podczas strzału,

  • amunicja z pociskami gumowymi jest elaborowana prochem dymnym a breneki – bezdymnym co widać wyraźnie po strzale zarówno w dzień jak i w nocy - widzi to także strzelający!


Cd nierozróżniania amunicji
Ze strony interia.pl

"Prokuratura przedstawiła zarzuty trójce policjantów - ówczesnemu oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego Romanowi I. i Małgorzacie Z. - policjantce, która feralnej nocy była jego pomocnikiem (to oni - zdaniem śledczych - pomyłkowo wydali ostrą amunicję) oraz Radosławowi S., oficerowi komendy miejskiej, który koordynował policyjną akcję."
Czy można skazywać policjantów za to, że popełnili błędy wynikające z braków jakie były i są nadal w ich procesie szkolenia?
Czy to oni układali programy szkolenia?
W żadnym ośrodku - piszę to na podstawie rozmów z funkcjonariuszami - nie szkolą ich w kierunku rozpoznawania amunicj!


Podsumowanie

Sytuacja w Polsce dotycząca broni i amunicji jest jak na kraj europejski zupełnie nietypowa – nie ma takiego drugiego kraju z tak restrykcyjnym,  całkowicie niezgodnym z dyrektywami unijnymi,/grudzień 2010/ prawem regulującym dostęp do broni i  amunicji. Efektem tego jest niewiarygodnie niski poziom wiedzy zarówno w społeczeństwie jak wśród służb mundurowych oraz  ludzi związanych  z ochroną.
Sytuacja ta stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego ponieważ nawet słabo przygotowany atak terrorystyczny, z małym nakładem środków  może przybrać niewyobrażalnie duże skutki.
Słyszę chichot Stalina i Hitlera - udało sie wychować trzy pokolenia Polaków którzy nie znają się na broni!
Przepisy dotyczące np przechowywania broni stawiaja wymagania chyba nawe większe niż w przypadku przechowywania trucizn którymi można wytruć duże miasto. Funkcjonariusze żyja więc  z przekonaniem, że broń która noszą to prawie mała atomówka - wystarczy strzelić a pół budynku się rozleci a tygrys to po jednym strzale padnie.
------
„Pocisk wystrzelony do tarczy potrafi się kilkakrotnie odbić i zabić człowieka, pocisk wystrzelony do celu wielkości stodoły ominie go nie wiedzieć czemu,” – całe szczęście, że tak bywa bardzo rzadko  ale niestety bywa.



Stefan Jerzy Siudalski 2010/2011

Z bronią jak z samochodem - żartów nie ma.

Tak naprawdę to potrzeba lat aby osiągnąć poziom wiedzy i doświadczenia taki aby w większości sytuacji wiedzieć jak się zachować i odpowiednio szybo zareagować.
W internecie jest dziesiątki tysięcy filmów pokazujących różne sytuacje podczas strzelania.
Kilka filmów z internetu umieściłem tu - dlaczego?
Pokazują szczególną głupotę panów którzy byli odpowiedzialni za te wydarzenia.

Wróć do spisu treści